Cz. 3 Louis . < 3
: p
Weszłam , raczej doczłapałam się, ciężkim krokiem, po
schodach do swojego pokoju. Stanęłam w progu i rozejrzałam się dookoła, po czym
rzuciłam się na łóżko. Leżąc na plecach uśmiechałam się do sufitu, przywołując
wspomnienia z dzisiejszego dnia. Marzyłam 20 minut, nie wytrzymałam usiadłam na
brzegu dużego łoża i już za chwilę biegałam, skakałam, krzyczałam, rozrzucając
w pokoju różne rzeczy. Zaraz uspokoiłam się i stanęłam jak wryta wpatrując się
z uśmiechem w lustro na ścianie. Odgarnęłam włosy za ucho… -Chyba się
zakochałam. Nie. To niemożliwe znam go dopiero od paru godzin. O matko ! jest
ze mną nie dobrze. Zaczynam gadać do siebie …
Poszłam spać i zasnęłam zadziwiająco szybko. Śnił mi się.
Ten jego zniewalający uśmiech, dowcipy, śmiałam się, byłam tam taka szczęśliwa.
W jego towarzystwie czułam się bezpieczna, radosna. Czułam, że nasze osoby
dopełniają się. Nigdy nie wierzyłam, że istnieje pokrewieństwo dusz. Aż do
teraz …
Następnego ranka wstałam wcześnie. Spojrzałam na zegar. Była
8.30. Zsunęłam się z łóżka i wsunęłam na nogi moje puchate kapciuchy.
Przetarłam rękami oczy i ruszyłam zaspanym krokiem w stronę łazienki. Chwyciłam
pomarańczową szczoteczkę i nałożyłam na nią miętową pastę wybielającą. W sumie
nie była mi potrzebna, bo zęby miałam w miarę białe, ale … Później przemyłam
twarz i rozczesałam swoje brązowe włosy. Po każdym muśnięciu szczotką gęste
loki opadały na ramiona. Po zakończeniu porannej toalety, poszłam do pokoju
jakoś się ubrać. Otworzyłam szafę i wpatrywałam się w moją kolekcje ciuchów. Po
dłuższej chwili namysłu wybrałam białą sukienkę do kolan, kontrastującą z moją
opalenizną, Następnie przyszła pora, aby zasiąść do toaletki i zrobić sobie
jakiś makijaż. Postanowiłam użyć złotego cienia wymieszanego z białym. Takie połączenie
powiększyło mi trochę oczy i dopasowało się do karnacji i ubrania. Nałożyłam
tusz do rzęs i podkreśliłam to wszystko kredką. Później został tylko błyszczyk
i gotowe. Zeszłam na dół i przygotowałam sobie śniadanie. Hym trudno się dziwić.
Ojca nie było w domu. Zostawił za to kartkę. *Jak miło* - pomyślałam. Treść
była taka : „ Przepraszam księżniczko, że znowu nie ma mnie w domu, ale
mam mnóstwo pracy w biurze. Dobrze o tym
wiesz. Zrób sobie coś do jedzenia, na stole zostawiłem ci pieniądze jakbyś
chciała sobie iść na obiad. Wrócę dzisiaj późno. Nie czekaj na mnie. Kocham
Cię. Tata.” Tak jak zawsze. Zjadłam
jajecznice i kromkę chleba. Nagle w domu rozległ się mój dzwonek telefonu…
Zerwałam się szybko z krzesła i pobiegłam na górę po komórkę. Na całe szczęście
zdążyłam. Na ekranie wyświetlił się numer nieznany. Odebrałam.
- Tak, słucham ?
- Hej Rose. Mówiłem, że zadzwonię.
- No wiem, wiem. I co kiedy chcesz się spotkać Carrot manie
?
Chłopak zaśmiał się.
- Choćby teraz.
- teraz? Ale… No dobra i co, gdzie pójdziemy ?
- Do parku ? Do lasku ? Na plaże ? Na…
- Mam pomysł… - przerwałam mu. – Przyjdź do mnie co ?
- Do ciebie ?
- No, a co nie chcesz ? – zapytałam zdziwiona.
- Jasne, że chcę. Nawet bardzo. Już do ciebie biegnę. –
rzucił lekko, ale wychwyciłam w jego głosie nutę powagi.
- Dobrze, będę na ciebie czekać. – Powiedziałam, po czym
rozłączyłam się.
15 minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. To był on.
Zeszłam na dół i otworzyłam mu, wskazując gestem, żeby wszedł do środka. Lou
posłuchał się mnie i ściągnął buty, po czym zaprowadziłam go do mojego pokoju.
Siedliśmy na łóżku, a ja zapytałam.
- Masz jakieś pomysły co możemy robić ? – uśmiechnęłam się
uroczo, odrzucając włosy do tyłu.
- Hym no nie wiem. Ganianego ?
Zaczęłam się śmiać.
- żartujesz sobie ? Ganianego ? Ile my mamy lat ? – pytałam,
a w moich oczach rozbłysła radość. Po chwili Lou uśmiechnął się, po czym dodał.
- I właśnie to lubię. Niespodziewane akcje takie jak ta. Ganianego.
Nikt inny nie spodziewałby się po ludziach takich jak my, zabawy dla dzieci,
ale właśnie to jest fajne. Ja wcale nie chcę dorosnąć. – Mówił z fascynacją.
- Widzę, że z ciebie taki chłopiec… Może dam ci lalki i
pobawimy się w dom ? – zaśmiałam się, patrząc mu w oczy. Z naszych twarzy zeszły
uśmieszki, a w oczach rozbłysnęły iskry. Nasze głowy zaczęły powoli się do
siebie zbliżać, były coraz bliżej. Chwilę później jego usta musnęły lekko moje.
Potem muskanie przerodziło się w namiętne pocałunki. Moje serce biło najszybciej
jak mogło, dawało mi znaki, że tego potrzebuje, chcę, ale rozum podpowiadał mi,
że jest na to za wcześnie…
Cz. 4 już nie długo. Przepraszam, że na tą trzeba było tyle
czekać, ale jakoś nie było czasu, żeby ją napisać. Od dzisiaj jest zmienione
także dodawanie komentarzy. Mogą dodawać je wszyscy bez wyjątków. Również ci
którzy nie posiadają konta Google czy konta na bloggerze. Wystarczy zmienić „Komentarz
jako : Anonimowy” i gotowe… Mam nadzieję, że opowiadanie się podobało <3 Komentujcie !! :p
Fjane;) Czekam na kolejne..XD
OdpowiedzUsuńSuper Iga kocham cię za te imaginy
OdpowiedzUsuńtwoja zosia
Bardzo fajny blog i imaginy PS kiedy będzie z Zaynem ?
OdpowiedzUsuń