"Liam , Niall , Zayn , Louis , Harry - to nie są tylko imiona, to całe moje życie..."

poniedziałek, 14 maja 2012


cz. 2 Louis < 3  : p

Kiedy dobiegliśmy już do restauracji, Louis zaproponował mi kolacje, zgodziłam się, bo byłam bardzo głodna. Weszliśmy do środka, co było dziwne wszyscy go tam znali. Usiedliśmy do stolika, który zajął chłopak. Zawołał kelnera i zamówił najlepsze danie, napoje i zapytał, czy pozwole mu na to, aby to on zajął się dzisiejszym wieczorem. Przytaknęłam i zaczęliśmy rozmawiać.
- A, więc skąd jesteś? - zapytał Lou.
- No ja jestem. yy no już stąd. - odpowiedziałam, niezgrabnie. Chłopak zaśmiał się, a ja ujrzałam w jego oczach dziwną iskierkę radości.
- Śmieszna jesteś wiesz ? - uśmiechnął się Tomo.
- Naprawdę?  Miło mi to słyszeć. - powiedziałam z dumą.
- Proszę bardzo. Mam do ciebie jeszcze takie małe pytanie. - powiedział.
- Tak ?
Chłopak zbliżył się do mnie, objął jedną ręką,i spojrzał w oczy, a ja głośno przełknęłam ślinę.
- Wiem, że dopiero co cię poznałem, ale muszę wiedzieć jedną rzecz Rose... Czy ty ... Lubisz marchewki ?
- Co proszę ? - roześmiałam się głośno, po czym lekko szturchnęłam go w ramię.
- No, ale ja naprawdę pytam. - uśmiechnął się uroczo, ten uśmiech sparaliżował moje ciało.
- No to w takim razie, jak tak bardzo chcesz wiedzieć o mojej diecie. Tak lubię marchewki. - odwzajemniłam jego uśmiech, a za chwilę podszedł kelner i przyniósł nam spaghetti i zapalił świecę.
- Ale romantycznie, nie prawda ? - zapytał z obniżonym głosem i uniesioną brwią Louis.
- Ależ oczywiście. Aż za bardzo. - zaśmiałam się, sięgnęłam po widelec i w tym momencie nasze dłonie zetknęły się, a oczy spotkały się. Szybko odsunęliśmy nasze ręce i zaczeliśmy się śmiać.  Po skończonej kolacji, Lou  odprowadził mnie do domu i powiedział.
- Bardzo miło spędziłem dzisiejszy wieczór, mam nadzieję, że  tobie również się podobało i będziesz miała ochotę to kiedyś powtórzyć, dlatego zapytam cię o twój numer i myślę, że z chęcią go dasz takiemu przystojniakowi jak ja.
- Długą przygotowałeś sobie tą przemowę  ? - zapytałam ze śmiechem.
- No myślałem, że dasz mi jeszcze z 10 minut. - roześmiał się chłopak.
- Jak, aż tak ci na mnie zależy... - odparłam.
- No, więc jak ? Mogę liczyć na twój numer ? - uśmiechnął się zabójczo, podpierając o ścianę.
- No cóż ... Daj telefon i ci go zapiszę, "przystojniaku" - zaśmiałam się cicho, a Louis wyciągając komórkę zapytał.
- Czyli nie jestem przystojny ? - Odgarnął włosy i  ukazał swoje białe zęby.
- Jesteś , jesteś. Tylko się tak z tobą droczę... - Odpowiedziałam rzucając lekki uśmieszek.  - Dobra już mój numer, na pewno mnie znajdziesz w kontaktach, czy jeszcze czegoś chcesz zanim ...
Nie dokończyłam, bo Lou mnie pocałował. Nie mogłam w to uwierzyć, czemu on to zrobił, ale jednocześnie czułam stan euforii. Czułam, że odpływam. Niewiadomo czemu odwzajemniłam pocałunek, ale po chwili oderwałam nasze usta od siebie i powiedziałam.
- Przepraszam, ale to chyba za wcześnie.  - wbiłam swój wzrok w ziemie
- Jasne, rozumiem i to ja przepraszam za moje głupie zachowanie. jeśli pozwolisz zadzwonie do ciebie jutro i może się umówimy ?
- Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się, po czym odeszłam.

cz. 3 postaram się dać na jutro  XD  podoba się  ? <3

1 komentarz:

  1. O matko~... proszę .. niech to opowiadanie nie kończy się ^ ^

    OdpowiedzUsuń